Trening z małym dzieckiem
Świeżo upieczona mama, to taki dziwny twór, który teoretycznie ma dużo czasu, bo „siedzi z dzieckiem w domu”, ale trenować nie ma kiedy. A gdyby tak zabrać Młode na zajęcia, na które chodzą tylko mamy, z takimi samymi małymi płaczkami? Wtedy nie musisz się stresować, że Twoje dziecko płacze, bo inne też płaczą.
Zawsze byłam dość aktywna. Kiedyś był aerobik na hali ROSiR u Pani Bożenki (z tego miejsca gorąco Ją pozdrawiam :)) Potem czasy się zmieniły i zaczęło się chodzić na różnorakie fitnessy pomieszane z tańcami, sztukami walki itp. Oj, to był intensywny treningowo czas… 7 dni w tygodniu? JASNE! 3 godziny dziennie? No ba! Dajemy!
No i trochę mi się to przejadło, więc zaczęłam szukać czegoś nowego. I wtedy pojawił się ON… CrossFit! 😉 Zakochałam się bez pamięci. Wstawałam na 6 RANO!!! 5 razy w tygodniu i regularnie dokładałam talerzy na sztangę. Kontuzja ostudziła moje ciężarowe zapędy, więc za radą fizjoterapeuty grzecznie zdjęłam talerze, ale dalej regularnie trenowałam. CrossFit, to fenomenalne zajęcia. Tam nie ma nudy. Nigdy, zwłaszcza jeśli trenujesz o 6 rano, nie wiesz co będzie. A dodatkowo, to co jest dla mnie super ważne w treningu – LUDZIE <3 Na 6 rano wstawałam w dużej mierze dla genialnej atmosfery, która tam panowała.
No i jak już tak się roztrenowałam i byłam w całkiem niezłej formie, wstawałam z coraz mniejszym bólem, bo to czerwiec był, dowiedziałam się, że jestem w ciąży… 🙂 No to super. Pierwotnie postanowiłam się pooszczędzać przez 1szy trymestr. CrossFit? Nie no, jak? Odpada! Może na jakieś pilatesy pójdę czy inny basen. W tym postanowieniu wytrwałam… tydzień. Potem moja psychika zaczęła się domagać powrotu na CF. Zaczęłam więc zgłębiać temat. Najpierw konsultacja z lekarzem. Powiedział, że ciąża, to nie choroba. Mam trochę odpuścić, ale trenować mogę. No to pięknie. (Ciekawe czy jakby powiedział coś innego, to bym zmieniła lekarza? ;)). Następnie konsultacja z Anetą Przepiórą – rewelacyjnym trenerem, która niejedną ciężarna „przerobiła” na swoich treningach. Miałam to szczęście, że Aneta prowadziła wtedy zajęcia w CrossFit Rzeszów, bo na bieżąco modyfikowała mi ćwiczenia, tak, żeby było bezpiecznie dla Malucha i dla mnie. Dzięki Anetka :-* Od Wojtka Skubiszewskiego, trenera i współwłaściciela CFRz dostałam namiar na jego znajomą, która trenowała CF w ciąży. Udzieliła mi wielu bardzo przydatnych rad i zaczęło się trenowanie w duecie. Sporo osób uważa, że to było trudne. Bo ciąża, bo zmęczenie, bo brzuch. Ale to nie było trudne. Tak jak mi powiedziała Marta, która udzielała mi rad odnoście treningów w ciąży, problem zaczął się później, jak już nie byłam 2-pakiem ;).
Po 1sze nie udało mi się urodzić naturalnie, więc musiałam odczekać 8 tygodni, żeby cokolwiek trenować i jeszcze kolejne 8, żeby wrócić do pełnych treningów CrossFit. No dobra, ale skoro już mogę trenować, to bomba! Początkowo zabierałam syna na treningi. Na 6 rano, a jakże. Dźwięk rzucanych sztang był dla niego niejako środowiskiem naturalnym, więc nie było problemu. Do czasu. Do czasu, aż Młodemu nie zmieniły się godziny spania. Dodatkowo, jak miałam do wyboru czy pospać 2h dłużej czy wstać na trening, to treningi często przegrywały. Więc co robić? Popołudniami chciałoby się z mężem spotkać… Młodego trzeba wykąpać, a w ogóle, to ładna pogoda się zaczęła, więc i spotkania towarzyskie odżyły… No nic, trzeba chodzić na boxa z Młodym w ciągu dnia i samemu robić treningi. Taaa… Kilka razy poszłam, ale wtedy więcej czasu przegadałam z ludźmi niż poćwiczyłam. No to lipa. Trzeba podejść do tematu inaczej.
I tu zaświtał mi pewien pomysł. Wyszukałam w necie Trenerkę, która prowadziła zajęcia CF dla mam w Warszawie i zaczęłyśmy korespondować. Na jej zajęcia przychodziły mamy z dzieciaczkami w nosidełkach lub nieco większe. Mamy trenowały, a dzieciaki „grzecznie sobie leżały w kąciku” 😉 I przyszło mi do głowy, że można by takie zajęcia zrobić w naszym boxie. Zrobiłam wstępne rozpoznanie rynku na mamuśkowych grupach i wśród znajomych. Chętne były. Zgłosiłam więc temat do właścicieli CrossFit Rzeszów – wspomnianego już Wojtka Skubiszewskiego i Dominika Barana oraz Alicji Marek – trenerki CrossFit i fitness, która miałaby zajęcia prowadzić. Dostałam zielone światło od chłopaków, Ala też była zainteresowana prowadzeniem zajęć i tak się zaczęło.
Na pierwszym treningu, pod koniec lipca 2016 r., było nas 5. Ala posprawdzała nam brzuchy, żeby było bezpiecznie, ustawiłyśmy nosidełka i „luźny bieg dookoła” 😉 Do dyspozycji miałyśmy też zwykle dobre Ciocie z recepcji, które zabawiły dzieciaki i jakoś to poszło.
Z czasem zaczęły dochodzić nowe mamy i co najlepsze, każda z nich to super babka, co sprawia, że zajęcia są rewelacyjne nie tylko pod względem ruchowym, ale i towarzyskim. Kondycję mamy naprawdę super, bo potrafimy gadać i ćwiczyć jednocześnie 😉 Ala po kilku zajęciach chyba zrozumiała, że podjęła się „dość” wymagającego zadania, ale trwa przy nim dzielnie : ) Dzieciaki ją uwielbiają. Większość chłopców w wieku od 2 miesięcy jest zakochanych po pierwszym spacerze w jej objęciach ;). Zajęcia są intensywne, ale to jest CrossFit (no może nie taki 100%, ale jednak) i każdy może robić to, co jest w stanie wykonać, w swoim tempie. Dodatkowo Ala modyfikuje ćwiczenia, jeśli jest taka potrzeba. Dzieci nam urosły, więc część nowo przybyłych leży sobie w nosidełku, a część biega, tudzież jeździ na rowerze 🙂 I to jest super, bo te dzieciaki też nas obserwują. Niektóre robią z nami ćwiczenia, a inne powtarzają je w domu.
„Często jak chcemy pobiegać, a nasze dziecko nie współpracuje, to trudno, trzeba wziąć „obciążenie” na ręce i biegamy. A jak jest trening na zmianę, to jedna ćwiczy, a druga zajmuje się dziećmi”.
Świeżo upieczona mama, to taki dziwny twór, który teoretycznie ma dużo czasu. No bo wiadomo – macierzyński, te sprawy. Jak Maluszek jest jeszcze na etapie częstego spania, to już w ogóle. Tylko ta mama ma tego czasu najwięcej w ciągu dnia, gdy maluch się obudzi, a nie trzeba jeszcze szykować obiadu. No bo jak szanowny Tata wróci z pracy, to każda z nas potrzebuje trochę czasu dla siebie, wiadomo. Wszak pranie, sprzątanie, gotowanie i inne babskie sprawy same się nie zrobią 😉 Więc tak jak pisałam wcześniej ciężko wyjść na zajęcia w klubach fitness, które odbywają się zwykle popołudniami. A jeśli nawet są poranne zajęcia, to co zrobić z Maluchem? Są kluby maluszka, ale tam dziecko musi być większe. Komunikować potrzeby. No to może wziąć nosidło na zajęcia? Taaa, jasne! Po pierwsze mama człowieka w nosidle raczej nie poćwiczy, bo jak Ono nie płacze, to przecież dziwne, trzeba zajrzeć. A jak płacze, no to stres. Trzeba uspokoić. Nie mówiąc już o reszcie grupy, której część, to mamy, które wyrwały się z domu od dziecięcych krzyków nie po to, aby płacić za słuchanie ich też na treningu. Ale jak przychodzisz na zajęcia, na które chodzą tylko mamy, z takimi samymi małymi płaczkami, to jest inaczej. Tu nie musisz się stresować, że Twoje dziecko płacze, bo inne też płaczą. Często jak chcemy pobiegać, a nasze dziecko nie współpracuje, to trudno, trzeba wziąć „obciążenie” na ręce i biegamy. A jak jest trening na zmianę, to jedna ćwiczy, a druga zajmuje się dziećmi.
Oczywiście nie byłoby tak łatwo i miło, gdyby nie nasz najlepszy Wujaszek Krystian, mąż jednej mamuśki i tata dwóch uroczych dziewczynek, który sobie tylko znanym sposobem jest w stanie ogarnąć praktycznie całe małe towarzystwo. Dzięki Krystian 🙂
Niektóre mamy na początku bały się tych zajęć. Pamiętam jak napisałam do kolegi, Partnera jednej z Mam, żeby przyszła na zajęcia. Wiedziałam, że może już trenować i że taka odskocznia jej się przyda. W odpowiedzi usłyszałam „K. mówi, że się nie nadaje na ciężary”. Ale przyszła i została. Mało tego – jeśli tylko jej córeczka była zdrowa, to była zawsze i zrobiła ogromny progres. Niestety zabrała ją „zła kobieta” … Praca 🙁 Ogólnie jak patrzę na nasze mamuśki, to jestem z nich mega dumna, bo są zawzięte, nie poddają się i po 2-3 miesiącach zajęć nie wiadomo kto chodzi rok, a kto dopiero zaczął.
Zajęcia są rewelacyjne pod każdym względem, więc zapraszamy wszystkie chętne mamy. Te zajęcie, to również świetna odskocznia od domowej codzienności, bo można pogadać, wymienić się doświadczeniami. Czasem idziemy razem na kawę, a czasem przynosimy ciacho na zajęcia 😉
Pierwszy trening jest bezpłatne. I nie bój się, że stracisz czas, który mogłabyś wykorzystać na pracę czy zabawę z Maluchem, bo jak dostaniesz porządną dawkę energii, to po powrocie zrobisz 2 razy więcej 😉
Zajęcia odbywają się 2 razy w tygodniu – we wtorki i czwartki o godzinie 9:30 w CrossFit Rzeszów, ul. Boya-Żeleńskiego 15.
Zapraszamy 😀