I jak te szarfy?
Macie tak, że przyzwyczajacie się do klubu, trenera, treningu i czasem nawet Was korci, żeby coś zmienić, ale jednak zostajecie przy tym co znane i sprawdzone? Każda taka zmiana, to wyjście poza swoją strefę komfortu. Pójście w obce miejsce, poznanie nowych ludzi i zmierzenie się z czymś nowym i nieznanym. Jeśli jeszcze idziemy ze znajomym, albo w nowe miejsce, ale do instruktora, którego znamy lub odwrotnie – nie znamy trenera, ale miejsce jest nam znane, to jest łatwiej. Gorzej jeśli wszystko jest nowe…
Ja tak mam. Od kilku lat mam kartę korporacyjną i w zasadzie jej nie wykorzystuję. No ok, idziemy czasem z koleżankami do sauny, albo z Młodym na basen, ale to przy okazji. Treningowo jestem wierna klubowi albo instruktorowi. Jednak w tym tygodniu to zmieniłam. Poszłam w nowe miejsce, do nowego instruktora i na trening, którego nie da się porównać z niczym co kiedykolwiek robiłam.
Gdzie na trening? Dziś SZARFY.
SZARFY w AERIAL STUDIO ANNA WĘKLAR korciły mnie odkąd zobaczyłam informację, że coś takiego będzie w Rzeszowie. Anię, właścicielkę i trenerkę Aerial Studio, poznałam kilka lat temu i z podziwem i wytrzeszczem oczu obserwowałam jej poczynania zawodowe. To co wyczynia na szarfach i kołach jest niesamowite. Ale co innego występ, a co innego zajęcia dla laików (tak mi się wtedy wydawało 😛 ).
No nic, raz kozie śmierć. Zarezerwowałam miejsce (na zajęcia trzeba się zapisywać), dopytałam jak się ubrać („Leginsy najlepiej i bluzka obcisła, na stopy nic bo ćwiczymy na boso”) i pojechałam na trening.
AERIAL STUDIO ANNA WĘKLAR mieści się w hali przy ul. Boya-Żeleńskiego 12 (jadąc od obwodnicy skręcamy z ul. Handlowej w prawo /jadąc od Langiewicza przejeżdżamy skrzyżowanie z ul. Handlową / i wjeżdżamy w pierwszą bramę po prawej stronie, na plac. Studio będzie po lewej stronie). Studio, to spora, a przede wszystkim wysoka hala – ok. 7 m. wysokości. Urządzona i wyposażona pod treningi gimnastyczne i akrobatyczne, gdyż takie się tam odbywają. Miękka wykładzina na podłodze, podłoga na części treningowej ugina się pod stopami. W różnych częściach sali porozkładane materace no i ONE. Dłuuugie, czerwone…SZARFY. W sumie 7 sztuk zawieszonych na naprawdę imponującej wysokości. Nie powiem, że się nie wydygałam jak to zobaczyłam, ale myślę sobie „ok, kolejne wychodne mogę dostać nie prędko” 😉 To co mnie zaskoczyło, to widok Artura Dykiela, którego kojarzę jako instruktora tańca, a jak się okazało prowadzi zajęcia wspólnie z Anią. Zdziwiła mnie też średnia wieku dziewczyn czekających na trening, gdyż połowa mogłaby do mnie mówić „mamo” 😉
Trening zaczął się od rozgrzewki. Był truchcik do przodu i do tyłu, był krok odstawno dostawny, było kręcenie i rozgrzewanie nadgarstków, głowy, kolan, bioder itp. I na tym mniej więcej zakończyło się to, co mi znane i niejako miłe. Jak usłyszałam komendę „szpagat”, to się lekko zdziwiłam … Jak zobaczyłam, że większość dziewczyn go robi, to się zdziwiłam mocniej … Dalej był sznur. Tu już się nie dziwiłam ani tym, że mamy go robić, ani tym, że dziewczyny po prostu go robią. Zaczęłam się jednak zastanawiać czy zamiast pytać o ubranie nie powinnam była raczej zapytać kiedy trenują Panie w moim wieku i z moimi umiejętnościami. No, więc zapytałam, na co Ania odpowiedziała: „na taką grupę trafiłaś”. Czyli może nie zawsze trenują tam kobiety gumy 😉
Rozgrzewka była naprawdę długa i bez wątpienia taka być musi. Dla mnie była męcząca, a ponoć była lekka … Taaa, bo oprócz tego, że trafiłam na grupę wyjątkowo zdolnych bestii, to jeszcze tak się cudownie złożyło, że każda z nas miała własną szarfę. Gdyby było nas więcej, to musiałybyśmy się nimi dzielić, czyli w czasie, gdy jedna by trenowała, druga by odpoczywała. Nie było.
Trening był dla mnie totalną nowością, więc nie opiszę go Wam dokładnie, ale coś tam pamiętam 😉 Było wchodzenie po szarfie. Prawie jak po linie, jednak i tu „prawie” robi sporą różnicę. Tutaj ma być ładnie, z gracją, a nie siłowo. Oczywiście nie byłam w stanie zmienić nawyków na 1szym treningu, ale próbowałam. Było zwykłe wiszenie na szarfach i podnoszenie nóg, przy czym słowo „zwykłe” średnio tu pasuje. Dalej były szpagaty na szarfach, czyli w powietrzu, obroty w szpagacie, zwisy w poziomie, przewroty jak na trzepaku itp.
Na zakończenie była siła – podciąganie nóg na drabinkach, takie dziwne coś na brzuch w podporze na takim czymś ( 😉 ), 15 pompek i do domu 🙂
Uff… było dziwnie, męcząco, inaczej, trudno. Było FANTASTYCZNIE. Ania i Artur podchodzą do każdej osoby trenującej bardzo indywidualnie i profesjonalnie. Widać, że wiedzą co robią. Dziewczyny, które były ze mną na zajęciach robiły większość rzeczy któryś raz z kolei, ja pierwszy. Wszystko mi pokazywali, poprawiali, pomagali. To, że prowadzą zajęcia we dwójkę, to rewelacyjna sprawa, bo są w stanie każdego dopilnować. Dopingują, motywują. Podobnie jak trenujące dziewczyny siebie na wzajem. Jest profesjonalnie, ale też wesoło i fajnie. Walczyłam ze sobą przy każdej figurze i oczywiście szału nie było, ale naprawdę dawało mi to sporo frajdy.
To naprawdę ciężkie siłowo zajęcia, ale też bardzo techniczne. Jednocześnie – tak dobrze rozciągnięta nie byłam chyba nigdy. Myślałam że rano nie wstanę z łóżka, a tu szok – wstałam bez bólu.
Zajęcia polecam osobom, które szukają czegoś nowego. Które nie boją się zmierzyć z własnym ciałem i słabościami, bo w nagrodę dostaną dużą dawkę endorfin i naprawdę fajnie spędzą czas. Trening jest bardzo kobiecy i wykonywany regularnie na pewno genialnie wpływa na sylwetkę.
GORĄCO POLECAM, bo dawno nie miałam takiej radości w pokonywaniu ograniczeń mojego maminego ciała 😉
Informacje praktyczne:
Gdzie?
AERIAL STUDIO ANNA WĘKLAR ul. Boya-Żeleńskiego 12
Kiedy?
Poniedziałki i czwartki:
- dzieci 18:00
- dorośli: 20:00
Sobota:
- dzieci 9:00
- dorośli: 11:30
Zajęcia trwają 1,5 h.
A jak to wygląda cenowo?
Pojedyncze zajęcia 30 zł/1,5h.
Kontakt?
+48 533 585 544
biuro@aerial-aweklar.pl
FB Aerial Studio Anna Węklar
PS. W przyszłości ma być jeszcze AERIAL YOGA i zajęcia na KOŁACH.
Zdjęcia: AERIAL STUDIO ANNA WĘKLAR