Mamy kontra Synowie – co to był za mecz!
W zeszłym tygodniu w sobotę 01.06 w Dniu Dziecka na Krakusie odbył się mecz MAMY kontra SYNOWIE. Walka była nierówna: synowie w lepszej kondycji oraz z doskonałą znajomością techniki gry; mamy w przewadze liczebnej. Mecz wygrali synowie, karne wygrały mamy. Można powiedzieć, że był remis 😉
Kto mnie zna ten wie, że ja jakoś za piłką nożną to nie przepadam. Nie znam reguł, piłka przelatuje mi między nogami lub wręcz osłaniam się, jak piłka zmierza w moim kierunku… Nie oglądam meczy piłki nożnej. Skąd syn ma takie zapędy piłkarskie? Pojęcia nie mam…
ALE lubię takie inicjatywy. Lubię wspólne, rodzinne „sportowanie” i zawsze jestem ZA. Zgłosiło się w sumie 11 mam – i to jest niezły wynik. Jedne z nas grały lepiej, inne gorzej (w tym ja) – ale tak naprawdę nie oto chodziło – przynajmniej dla mnie.
To, że nie byłam idealnym zawodnikiem wiedziałam jeszcze przed meczem, ALE zgłosiłam się, nie przejmując się, że moja technika może (a nawet jest) słaba i dałam z siebie wszystko, co tylko byłam w stanie dać. Wiem, że niektórzy mogą uważać takie wystąpienie mam jako obciach, wiem, że wszyscy wiedzieli, że przegramy. Ale jako mama cieszę się z tej przegranej ogromnie. Cieszę się, że mój 9-letni syn jest w czymś lepszy ode mnie. Cieszę się, że to on mnie może czegoś nauczyć. Cieszę się, że uczeń przerósł mistrza!!!
Osobiście jestem dumna z siebie i z każdej mamy, która dzielnie walczyła na boisku. Ważniejsze od zwycięstwa jest danie dzieciom przykładu. Przykładu, że sport jest ważny dla całej rodziny, przykładu tego, że można przegrać a mimo to dobrze się bawić, przykładu, że można przegrać, a potem wrócić wspólnie do domu. Przykładu, że wspólnie można spędzić czas na różnorodnych aktywnościach, przykładu, że ruch jest milion razy fajniejszy niż telewizor, telefon, konsole czy komputer.
Po moim synu widzę, co daje mu piłka – pomijając spożytkowanie energii oraz rozwój jego bardzo dużej pasji i utrzymanie w dobrej formie fizycznej – piłka pokazuje mu, że czasem się wygrywa, a czasem się przegrywa, a mimo to świat się nie kończy. Piłka daje mu smak rywalizacji ale też pokazuje, że zdyscyplinowanie jest mega ważne: uczęszczanie na treningi, słuchanie i stosowanie się do uwag trenera. Przyznam, byłam pod wrażeniem, gdy w trakcie meczu posłuchali trenera, iż mają dać nam fory i nie wychodzić poza połowę boiska oraz nie strzelać bramki (oczywiście tylko przez pewien czas – nie przez cały mecz…). Nawet się nie zająknęli (przynajmniej nie było słychać), tylko dzielnie wypełniali polecenia trenera. Mimo, że przecież chodziło o wygraną!!!!! Jak można tak zdyscyplinować dzieciaki? Czy gwizdek trenerski daje taki przywilej? Muszę to chyba wypróbować 😉
Dziękuję wszystkim dzieciakom i mamom za wspaniały mecz! Dziękuję trenerowi chłopców, że ma cierpliwość,! Dziękuję trenerowi mam, że wierzył w nas mimo, iż cały wszechświat był przeciwko nam 😉.