Krótki wpis o Pilatesie
Gdzie na trening?
Ależ miałam ostatnio lenia… Zaczęła się iście jesienna pogoda – szaro, buro i ponuro i tylko kubek herbaty z miodem chodził mi po głowie w zakładce „wieczór”. No ale poniedziałek był, a ja się umówiłam ze znajomą, że pójdziemy razem na KETTLEBELL do Alicji Marek. A mi się tak nie chciało męczyć … Takie coś bez potu i gonitwy z czasem bym w sumie porobiła (o, to na pewno nie u Ali!!!)… Może ANIMAL FLOW? Ale to dopiero na 20:00.
Piszę do niej. Do tej znajomej, nie do Ali ;). Może zapomniała, albo jeszcze bardziej jej się nie chce niż mi i nie idzie, co da mi moralne przyzwolenie na pozostanie w domu. Nie da. K. idzie (co Ona się taka fitnessówa zrobiła ? ;)). Trzeba zapomnieć o herbacie.
Zebrałam się w sobie. Mocno. I pojechałam.
Już po wejściu do auta wiedziałam, że z czasem jest słabo, a każde kolejne światła i korki brutalnie mnie w tym utwierdzały. Zajęcia zaczynały się o 17:30. 17:40 parkowałam pod klubem. Wezmę klucz, zmienię buty będzie 15 min spóźnienia. Bez sensu. Ale jak już przyjechałam, to trzeba na coś iść. Fitness for Life, bo tam byłam ma naprawdę spory wybór zajęć, więc może coś znajdę.
Patrzę na grafik – jest – 17:45. Idealnie! … Pilates… No spoko. Raz w życiu byłam, ale zobaczymy. Zajęcia grafikowo prowadzi Madzia Sypek-Kleiba, ale było zastępstwo i prowadziła je Ola.
Wchodzę na salę. Prawie pełna. Widzę, że każdy ma koło siebie matę, obręcz (takie dziwne kółko do ściskania kończynami, jak się okazało ;)) i jest na bosaka. No to wzięłam matę, obręcz, zdjęłam buty i zajęłam miejsce w 1szym rzędzie (to był błąd… Postanowiłam nie jeść kolacji. Zjadłam. To lustro na pewno pogrubiało 😉 ). No i wyszło szydło z worka. JESTEM STARA! Nie tylko dlatego, że miałam problem z niektórymi ćwiczeniami, to by się zapewne wyćwiczyło. Jestem stara, bo … bo mi się podobało.
Ćwiczenia są wolne, ale przez to dokładne i poruszają mięśnie głębokie. Nie, nie spociłam się, ale tak, zmęczyłam się, ale nie psychicznie na zasadzie „o rany, ile to jeszcze potrwa?”, ale bardzo przyjemnie fizycznie. Myślę, że są to świetne zajęcia dla osób, które nie lubią dużego tempa, głośnej muzyki i lejącego się strugami potu, a jednocześnie chcą wzmocnić i wysmuklić sylwetkę oraz rozciągnąć to co zastane. Ale czy tylko? Moim zdaniem są też idealnym uzupełnieniem innych treningów, bo jak cały tydzień biegasz czy napierniczasz CrossFit, to czasem dobrze porobić coś innego dla równowagi.
Nie wiem czy Ola prowadziła te zajęcia dobrze czy nie, bo nie mam porównania, ale mi się podobało i chętnie wrócę, choćby po to, żeby zobaczyć jak je prowadzi Madzia.
I wiecie co? Wychodzi na to, że warto posłuchać swojego ciała i jeśli masz ochotę na mniej męczące zajęcia, to po prostu na takie idź. Nie zawsze chce się skakać czy mocować z ciężarem, a czasem przeciwnie i taki kick-boxing na przykład będzie wtedy idealny 😉
Ps. Dlaczego jestem stara? Po wyjściu spotkałam znajomą, która była na innych zajęciach i nie mogła uwierzyć, że byłam na PILATESIE! (No, sama jestem w szoku, chociaż ostatnio coraz mniej ;)). A. stwierdziła, że ona to chyba dopiero jak będzie stara, to pójdzie na Pilates, bo teraz by się zanudziła. Ja się nie nudziłam. JUŻ.
Asia